Linnea

Björk Christina, Anderson Lena, Rok z Linneą, tłum. A. Stróżyk, Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2017.

31 maja 2022 r. 

Niech żyją wszystkie drzewa w mieście!

Gdyby uśmiechająca się do nas z okładki tytułowa bohaterka nie była postacią fikcyjną, realizowałaby obecnie swoje zainteresowania jako osoba już pełnoletnia, gdyż książka szwedzkich autorek świętuje w tym roku swoje czterdzieste urodziny. Ponadczasowość i urok wydanej w 1982 roku przez Raben & Sjögren publikacji zostały dostrzeżone przez właścicielki Zakamarków, które przedstawiły książkę polskim czytelnikom w 2010 roku,  a przed pięciu laty po raz trzeci uzupełniły jej nakład.

Czy mogły wyjść z mody przyjaźń i zainteresowanie przyrodą? Linnea, wielbicielka kwiatów i liści, przedstawia nam swoich sąsiadów: emerytowanego ogrodnika – pana Blomkvista, oraz pracownika firmy malarskiej i zarazem właściciela małego domku na działce za miastem – pana Kallego, a także klon rosnący przed oknem. W jej literackim dzienniku te postaci są bardzo ważne.

Pan Blomkvist nie tylko nauczył ją sadzić rośliny, ale podaje także sposób nadawania im łacińskich nazw:

– A po łacinie Tussilago. Choć to raczej nazwa rodziny, do której należy (…), czyli jego nazwisko.

– No to jak ma na imię?

Farfara. Ale najpierw zawsze podaje się nazwisko.

Tussilago farfara – powiedziałam. – Urocza nazwa.

To on spaceruje z dziewczynką po parku w poszukiwaniu oznak wiosny, bawi się z nią w rzucanie z mostku patyków do strumienia, wyjaśnia jej podczas czerwcowego przyjęcia na działce, dlaczego trzmiele są najlepszymi przyjaciółmi koniczyny, ogląda z nią wspólnie odnalezione na strychu jego stare herbarium, czyli zielnik, podarowuje pragnącej samodzielnie zasuszyć jakiś kwiat przyrodniczce swoją starą prasę do kwiatów.

Na działce pana Kallego przyjaciele spotkali się z okazji Midsommar, święta lata, ale Linnea odwiedza ją przez cały rok. Wie, że pan Kalle nie kosi jesienią trawy i pozostawia na zimę stertę liści z powodu szukających  schronienia przed mrozem myszy, nornic i jeży, w marcu kupuje sadzonki oraz nasiona warzyw i kwiatów, przy których sadzeniu w maju ona pomaga, a w listopadzie zamyka działkę na zimę .Ogródek to również miejsce wyjątkowych degustacji: w maju ze wspólnie zerwanych młodych pokrzyw przyrządzili zupę, a w świetle sierpniowego księżyca bohaterka jadła tam wykwintną kolację – strączki cukrowego groszku maczane w roztopionym maśle. W jej zapiskach pojawia się również mieszkająca na północy babcia – o niej myśli, przygotowując zupę. Za radą właściciela ogródka wysyła w liście zerwane dla niej pokrzywy i przepis na dwie porcje.

W notatkach Linnei szkoła jest obecna jedynie we wspomnieniach pana Blomkvista, który pamięta, że założenie zielnika było dawniej szkolnym obowiązkiem. A przecież dziewczynka sporządza każdego miesiąca notatki, w lipcu napisała i wysłała dwa listy w odpowiedzi na butelkową wiadomość znalezioną w szuwarach nad morzem, informacji o skrzydlatych mieszkańcach kraju szuka w swoim atlasie ptaków. Ta wielbicielka wszystkiego, co rośnie, żyje po prostu w rytmie zmieniającej się przyrody, to ją zauważa i obserwuje, głównie w swoim mieście – Sztokholmie.

Bohaterka czuje więź ze swoim otoczeniem, wielokrotnie powtarza: na moim parapecie, na moim klonie, na naszej ulicy, w moim mieście, w moim kraju. Wie, że wiosną na jej ulubionym drzewie, klonie, zbudowała gniazdo para srok, a jesienią ruda mieszkanka konarów, wiewiórka, zaczęła zmieniać swoje futerko na siwe, natomiast zimą nasionami z klonowych  nosków zajadały się gile. To właśnie historia tego klonu, prawdopodobnie dwustuletniego, skłoniła Linneę do sformułowania apelu:

Dbajcie o drzewa! Te malutkie też, bo inaczej nie będzie dużych drzew dla naszych dzieci i wnuków! No i prawnuków! 

Autorki Roku z Linneą zaproponowały czytelnikom wiele działań wpisanych w kolejne miesiące, na przykład w sierpniu – między innymi zwiedzanie ogrodu botanicznego, wykonanie bukietów z ususzonych wcześniej kwiatów czy zrobienie korali z jarzębiny, we wrześniu – obserwowanie gwiazd, zasuszenie liści różnych gatunków drzew oraz rozpoznawanie ich dzięki Małemu leksykonowi drzew liściastych dostępnemu w tej książce.. Twórczynie konsultowały treść zapisu m.in. z pracownikami Szwedzkiego Muzeum Historii Naturalnej, Parku Haga w Sztokholmie czy Obserwatorium Sztokholmskiego, dzięki wskazówkom ekspertów nauczyły się robić dzwonki dla sikorek, korony z liści; rozmawiały ze znawcami szczurów i ptaków w mieście, a nawet z właścicielem sklepu z nasionami. Zamieszczenie tych informacji (na czwartej stronie wyklejki) w książce pozwala wyobrazić sobie pracę autorek związaną z powstawaniem ich dzieła. Dodatkowo wzbogaciły je o literackie nawiązania, np. do utworu duńskiego baśniopisarza:

PS Można też jeść kanapki z kwiatami czarnego bzu. Smakują niczego sobie! A można po prostu pooglądać kwiatki pod lupą. Albo przeczytać baśń Bzowa babuleńka H.Ch. Andersena.

A jednak Rok z Linneą to zdecydowanie więcej niż książka zachęcająca do aktywności: tytułowa bohaterka nazywa pana Blomkvista, pana Kallego oraz wspomniany już klon swoimi przyjaciółmi, literackich przedstawicieli dwóch pokoleń sztokholmczyków łączy nie tylko mieszkanie w jednym domu (wyszliśmy przed dom), ale wspólne zainteresowanie przyrodą i szacunek do niej, dzięki przyjaciołom Linnea dowiaduje się, czym jest tajemnicza wiktoria i jak się nią opiekować, dzięki nim przywołuje łacińskie nazwy obserwowanych roślin i zwierząt. Nie mamy wątpliwości, że dziewczynce nie jest obojętny los rosnącego przed jej oknem klonu ani innych drzew w mieście.

Christina Björk i Lena Anderson stworzyły opowieść o przyrodzie, przyjaźni oraz … Szwecji. Linnaea borealis – to upamiętniająca Karola Linneusza nazwa zimoziołu, różowego kwiatka rosnącego w lasach północnej Skandynawii, nazwa, od której pochodzi imię bohaterki. To właśnie wprowadzoną przez tego szwedzkiego naukowca klasyfikację roślin i zwierząt przywołuje Linnea. Książka zatem jest również pretekstem do poznania historii kraju tego badacza.

Polubiłam Linneę i z chęcią przeczytam o jej podróży do Francji śladami ulubionego malarza, z pewnością sięgnę po kolejną książkę szwedzkich autorek – Linneę w ogrodzie Moneta.

Karol Linneusz
styczeń
zupa z pokrzyw
latawiec
Szwecja
przyroda
listopad
Zakamarki